Sycylia 2025, dzień 1-2

W związku z tym, że technologia nie chciała wczoraj ze mną współpracować, ponawiam próbę zostawienia tu małej notki dotyczącej wyjazdu 😁 Podróżujemy „we trzech”, bez Eryka na razie, gdyż syncio dobije do nas samolotem. Wyruszyliśmy w piątek o 9 rano. Po kilku sikupstopach i prawie 10 godzinach dotarliśmy do hotelu w niemieckim mieście Schwabach. Zaliczyliśmy kolację w pizzerii obok hotelu i po drugim spacerze , zmęczeni ale jak zwykle szczęśliwi 😜 udaliśmy się w objęcia Morfeusza . Nie trwało to niestety długo bo nagle zadzwonił budzik i trzeba było go wyłączyć 😁 6 rano, spacer, kąpiel i śniadanie. I znowu spacer, tym razem taki solidniejszy bo marnie z aerobami w „drugiej klasie”, w pierwszej zresztą też nie za dobrze 😜 Dzisiejsze widoki były jak to zwykle bywa we Włoszech piękne 😁 Trasa znana nam tylko z zimowej aury, okazała nam swoje wiosenne oblicze. Pięknie kwitnące winorośla rozlane na zboczach uroczego Trydentu, a w tle ośnieżone szczyty gór to dzisiejszy number one 😁 Poza tym krajobrazy zmieniały się dziś jak w kalejdoskopie. Drugie miejsce zajęły toskańskie ciekawostki roślinne. Różnorodność i ilość roślin jest imponująca 😁 Dziś przejechaliśmy prawie 900 km, jechaliśmy od 9 rano do 19:00. W między czasie oczywiste oczywistości i tak oto znajdujemy się aktualnie w Toskanii, między Florencją a Pizą. Hotel raczej przeciętny, ale pierwszy raz niespodziewanie Tokson został potraktowany jak pełnoprawny gość hotelowy i dostał swoją własną miskę i łóżko 😂 Bardzo miły gest ze strony obsługi 😁 Długi spacer po mieście w poszukiwaniu kawałka trawnika i pierwsza Włoska pizza na tym wyjedzie to wszystko na co nas było stać tego wieczoru. Jutro znowu mnóstwo kilosów i nie tracę nadziei że na koniec powiem że było warto 😜








